sobota, 8 sierpnia 2015

E


Don’t be afraid of taking risk. Having confidence in yourself is really key
- Jesteś pewna?
Nie była.
Minął rok, odkąd skończyła liceum; rok, odkąd zdecydowała się dać sobie czas. Studia nie wypaliły, dlatego znalazła się w środku Bełchatowa z niczym. Jak długo można trzymać się na powierzchni bez żadnej pomocy? Dwanaście miesięcy na pewno.
- Jestem -  kłamała. Jeremiasz, jej jedyny prawdziwy przyjaciel - co było jednocześnie pięknie i okropne - wzruszył ramionami, jeszcze raz patrząc na obskurny budynek starej kamienicy.
- Można by się było spodziewać, że takie miasta mają w sobie jakąś klasę. A w zasadzie wszędzie tutaj naokoło są slumsy - wzdrygnął się, gdy ze śmietnika obok wybiegł jakiś mizerny kociak.
- Przesadzasz - Lidia spojrzała na niego z politowaniem - Poza tym, to jedynie przejściowe - dodała, otwierając drzwi kamienicy.
Jeremiasz pozwolił jej wspiąć się na piętro, zanim z głębokim westchnieniem sam zdecydował się wejść prosto w paszczę obskurnego budynku.
- Na nic więcej nas nie stać! - krzyknęła do niego dziewczyna z drugiego piętra, a on jedynie przewrócił oczami. Dobrze się dobrali. Najdziwniejsza dziewczyna w szkole i największa niedojda rocznika 96, dwie życiowe kaleki uciekające przed swoją przeszłością z rodzinnego miasta aż do Gdańska, bo problem Bełchatowa polegał na tym, że każde inne miasto wydawało się być niewystarczająco daleko. A Szczecin był za bardzo niemiecki, a na Helu nic się nie działo. Właśnie dlatego Gdańsk.
- Dlaczego my to w ogóle robimy? - powtarzał sobie Jeremiasz, przekraczając próg małego mieszkanka.
- Uspokój się - Lidia pogładziła go dłonią po plecach i zauważyła okiem bardzo rozsądnej dziewczyny - Nie ma pleśni. Ułożymy tu sobie życie jako dorośli osiemnastolatkowie.
- Prawie dziewiętnasto - pokiwał głową jej przyjaciel - Myślisz, że powinniśmy zaokrąglać to do dwudziestu?
Lidia uśmiechnęła się do niego łobuzersko.
- I tak nigdy nie lubiłam być nastolatką.
W ten właśnie sposób zostawili wszystko za sobą - dobre setki kilometrów, kilkanaście miesięcy, sporo łez i po jednej miłości na serce za sobą. 



witajcie, bo tej ogromni długie przerwie i żegnajcie jednocześnie.
wiem, że obiecałam, że jeszcze nie będę kończyć tej historii i nie będę. 
tylko, że będę.
chyba wyrosłam już z Michała i Lidii, za to samej Lidii potrzebuję.
będzie druga część, ale, powtarzam, nie będzie w niej już Michała, będzie za to Lidia, Jeremiasz, Gdańsk i masa kłopotów.
nie będzie już siatkówki. i trochę mi szkoda, ale tak właściwie to wcale mi nie szkoda? przepraszam, okropny ze mnie blogger. ale będę się starać. 
jak na razie będę tu - http://swietlikowawioska.blogspot.com/ - i druga część też tam będzie. prolog pewnie nawet jeszcze dzisiaj. 
byłoby mi miło, gdybyście zajrzeli.
xx oo zboczuszki,
Ś.