Leszek Możdżer & Sinfonia Varsovia – Polskie Drogi (cond. Adam Sztaba)
Nie szukaj ideału,
bo ideałów nie ma. Znajdź kogoś, kto zdenerwuje cię jak nikt inny. Kogoś, kto
dotykiem sprawi, że odlecisz do innego świata. Kogoś, przy kim nie będziesz
chciał udawać.
Dagmara
przygotowywała jajka ze szpinakiem w cieście francuskim, wcześniej zrobiła
babeczki, a ratunkowy numer do restauracji przyczepiony był magnesem do
lodówki. Korzystała z niego rzadko, ale zdarzało się. Zazwyczaj w momentach,
gdy Michał po prostu nie dawał jej stać w kuchni i ciągnął ją za sobą, a potem
przez dobrą godzinę nie potrafili się od siebie odkleić.
Numer
jednak od jakiegoś czasu pozostawał bierny w interakcjach rodziny Winiarskich.
Według pani domu nie był to powód do radości.
Trzasnąłeś
drzwiami, wchodząc. Niechcący. Po prostu wiatr wtargnął nieproszony za tobą.
Zdjąłeś kurtkę, buty kopnąłeś w kąt, torbę położyłeś niedbale przy ścianie i
ruszyłeś za zapachem mięsa do kuchni.
-
Cześć – rozejrzałeś się dookoła i czujnym spojrzeniem omiotłeś pomieszczenie –
Mamy dzisiaj gości?
Tak
się zaczęło. Niewinnie. A potem zostałeś zmuszony do ogarnięcia się, założenia
krawata i pozbycia się zapachu treningowych butów z przedpokoju. Ha, no ciekawe
jak miałbyś to zrobić?
Półtorej
godziny później już w miarę przyzwoicie się prezentowałeś i odzyskałeś całkowicie
siły po treningu. Nawet chwilę pożartowałeś z synem, ale Dagmara przerwała wam
szybko, przestrzegając przed wygnieceniem ubrań. To było zrozumiałe – chciała
się jak najlepiej zaprezentować przed koleżanką z lat nastoletnich. Założyła
nawet złote kolczyki z malutkimi perłami, które dostała na drugą rocznicę
ślubu, żeby się móc nimi pochwalić. Mężem też śmiało mogła się chwalić. Była przecież
jego najwierniejszą fanką. Niezwykle z niego dumną.
Cieszyło
cię to, Michale?
Rozważania
na ten temat bezsprzecznie przerwał ci dzwonek, wygrywając powolną melodię,
którą później we wspomnieniach odnotowywałeś jako marsz żałobny, prowadzący do
twojej niechybnej zguby.
Otworzyłeś
drzwi.
-
Dzień dobry – uśmiechnęła się szeroko – My do Dagmary.
Zaniemówiłeś,
a powietrze przestało docierać do twojego małego rozumku.
Fakt,
koleżanka Dagmary zapewne była niesamowitą kobietą i pewnie zwróciłbyś na nią
uwagę, gdyby nie to, że miała córkę – co prawda przygarniętą po śmierci
starszej siostry czy coś takiego, ale tego dowiedziałeś się później. Miała też
syna i męża, ale to się teraz nie liczyło. Ważne były tylko płomiennie rude włosy
i przenikliwe spojrzenie, które wydawało ci się być jednocześnie trochę zdziwione,
znudzone i wyczekujące. Bezczelne. Patrzyłeś na to drobne ciało i zastanawiało
cię, potworze, tylko jedno – jak wyglądałoby nagie w twoich wielkich dłoniach.
Patrzyłeś na jej włosy i zastanawiałeś się, jakie wzory układałyby na poduszce.
Patrzyłeś w jej głębokie oczy, a w głowie już miałeś tyle niecnych planów, że
sam zacząłeś się rumienić. Michał, zboczeńcu, przecież to dziecko. To nie jest
normalne, że spogląda się takim wzrokiem na siedemnastoletnią licealistkę.
Przez
cały wieczór nie potrafiłeś się rozluźnić. Nie działały żarty, nie działało wino,
nawet zimna woda nie mogła ostudzić twoich mrocznych pragnień. Lidia. Jak można
nadać takie seksownie brzmiące imię dziecku? Lidia.
-
Lidia – powtórzyłeś to bezgłośnie, ukrywając się przez chwilę w łazience.
Siedemnaście
lat. Co taka małolata może wiedzieć o życiu? Co może wiedzieć o miłości,
mężczyźnie i kobiecie? A ty masz ogromną ochotę ją w to wszystko wciągnąć.
Próbowałeś
przypomnieć sobie siebie w podobnym wieku. Kim wtedy byłeś? Grałeś. Właściwie
wszystko, co pamiętasz z tego okresu to siatkówka i dziewczyny. Do tego ograniczało
się twoje życie. Ale… jako nastoletni chłopak myślałeś o tym zupełnie inaczej.
Wtedy liczyłeś się ty - teraz byłeś pewien, że liczyłaby się ona.
Ha,
złudne marzenia, Michale. Zbyt wiele was przecież różni. Chociażby wiek i doświadczenie
seksualne. Istniało duże prawdopodobieństwo, że ona wciąż jest dziewicą. Że jej
najintensywniejszym kontaktem z chłopakiem był pocałunek. Z drugiej jednak
strony… mogła wiedzieć o wiele więcej od ciebie.
Nie,
to nie mogłaby być prawda. Nie wygląda przecież na taką dziewczynę, która… Nie,
po prostu nie, prawda, Michale?
Boże,
opanuj się! Jesteś od niej dużo starszy, nie przeszkadza ci to? Masz rodzinę –
żonę i syna czy to też się nie liczy? Michał…? Słuchasz mnie? Michał? Michał!
Dagmara
była niczego nieświadoma, kiedy ty wierciłeś się na krześle. Próbowałeś
rozmawiać, odpowiadać na pytania, opowiadać o sobie, ale wciąż byłeś
rozdrażniony. Ukradkiem zerkałeś w bok, starając się pozostać niezauważonym.
Miałeś wrażenie, że wariujesz.
Lidia
siedziała spokojnie, skromnie ubrana i raczej milcząca. Od razu zauważyłeś, że
pewnie nie jest duszą towarzystwa. Raczej niewiele interesowało ją to, co się
dookoła dzieje, ale czułeś, że była skupiona, gdy mówiłeś o sobie. Albo tylko
ci się wydawało – pierwsze oznaki wariactwa. Albo czysty egoizm. Wybierz, co chcesz.
Nie
uśmiechała się prawie w ogóle, czasem przechwytywała twoje spojrzenie. Była
odważna, nie odwracała wzroku, ale wytrzymywała płonący ogień w twoich oczach.
Uśmiechała się wtedy ukradkiem, ledwo co unosząc kącik ust. Chyba była
świadoma, czego właśnie sobie życzysz. Czyżby to nie był pierwszy raz, gdy
dorosły mężczyzna pożerał ją wzrokiem?
Otrzeźwiła
cię ta myśl, sięgnąłeś po szklankę wody i wypiłeś do dna jej zawartość.
Trzy
godziny później było już po wszystkim.
Na
pewno?
Dagmara
sprzątała kuchnię, Oliwier spał, a ty brałeś prysznic. Zimna woda, płynąca po
nagim ciele, sprawiała, że drżałeś. Lód wchodził w żyły i sprawiał, że skóra
przybierała odcień fioletu. Co z tego, skoro wciąż twoje wnętrze płonęło żywym
ogniem. Pragnienie, narastające podczas wieczoru, było nie do ugaszenia.
Niczym. Kichnąłeś.
Myślałeś
przerażająco chaotycznie.
Śmiesznie
się torturowałeś, Michale. Śmierć z powody lodowatej kąpieli? Byłby ubaw na
pogrzebie, nie ma co. Teraz wytłumacz się, dlaczego właściwie to robiłeś?
Podniecała cię siedemnastoletnia dziewczyna. Ruda, piękna, pewnie seksowna,
chociaż w dzisiejszej bezkształtnej sukience, jej ciało z powodzeniem pozostało
ukryte.
Myśli
to jedno, a czyny to… zupełnie coś innego. To chyba niedorzeczne, że każesz się
za coś, czego jeszcze nie zrobiłeś…
Ups,
mam cię, Michale. Pomyślałeś „jeszcze”.
Ale
teraz już milczę. To nie moje życie. Tylko twoje. I jej.
Zobaczymy,
co teraz zrobisz.
Powodzenia.
hej, dzieciaki - nie rzuciłybyście mi linku do jakiegoś dobrego opowiadania?