Royal Republic - Underwear
Komplikujesz mi życie, ale cieszę się, że jesteś.
-
Jedziemy do ciebie?
Kazałeś
jej schować się na tylnym siedzeniu, gdy wyjeżdżaliście z parkingu. Zabawne,
Lidia czuła się, jakby była jakimś drogocennym nabytkiem, którego ludzkie oko
nie mogło skazić spojrzeniem. Taki dreszczyk adrenaliny był jak najbardziej
podniecający.
Prychnąłeś,
zerkając na nią we wstecznym lusterku.
-
Żartujesz? Cała moja rodzina siedzi teraz w domu. Ciekawe, co miałbym im powiedzieć,
gdybym przypadkiem przywiózł tam ciebie i niechcący zaczął całować już pod
drzwiami.
-
Więc będziemy się całować…
Uśmiechnąłeś
się łobuzersko.
-
Kochanie – pokręciłeś głową – Będziemy robić znacznie więcej.
-
Jedźmy do mnie – zaproponowała, wstając i przeczesując palcami włosy. Gdy tylko
wsiadła, zdjęła czapkę i rzuciła ją gdzieś za siebie. Musisz pamiętać, żeby
potem ją znaleźć. Ciężko byłoby wytłumaczyć Dagmarze, co robi wełniana, kobieca
czapka na twoim tylnym siedzeniu.
-
Mówię poważnie – dodała, gdy wymieniliście spojrzenia w lusterku – Mój brat
jest na urodzinach kolegi, moich rodziców nie ma… - mówiła i jednocześnie
przedostawała się na przednie siedzenie – są w pracy, więc mamy jeszcze
spokojnie kilka godzin tylko dla… - usiadła na fotelu z westchnieniem i posłała
ci czarujący uśmiech - …siebie.
Odwzajemniłeś
jej uśmiech i skręciłeś nagle.
-
Dobrze. Co tylko zechcesz.
Lidia
mieszkała w nowo wybudowanym bloku na trzecim piętrze w mieszkaniu numer
jedenaście. Zupełnie nowe, świetnie urządzone gniazdko, gdzie wszystko miało
swoje miejsce i gdzie czuło się to specyficzne rodzinne ciepło, kryjące się w
głupich drobiazgach. Na przykład w zdjęciach albo bibelotach postawionych
gdzieś, gdzie pozornie nie pasują, ale jednak z całym otoczeniem tworzą idealną
harmonię.
-
Ładnie – pochwaliłeś, gdy wpuściła cię pierwszego do środka. Wsunęła się za
tobą i przekręciła zamek w drzwiach.
-
Mamy szczęście – stwierdziła, rozpinając guziki płaszcza – Nie spotkaliśmy
żadnej ze wścibskich sąsiadek monitorujących osiedle.
-
Nie spodobałby się im widok nastoletniej dziewczynki w moim towarzystwie? - rozpiąłeś
kurtkę.
-
Nastoletniej dziewczynki? – pochyliła się, zdejmując but.
-
Masz siedemnaście lat – przypomniałeś jej, wysuwając stopy z adidasów.
-
Boli cię to? – wyprostowała się i spojrzała na ciebie uważnie – Ostatnio też coś
o tym wspomniałeś.
-
I? – wzruszyłeś ramionami, zdejmując kurtkę i wieszając ją.
-
Zadziwiające – pokręciła głową – Mimo wszystko tutaj przyjechałeś. To znaczy,
że coś jest z tobą nie w porządku…
-
Lidia… - przerwałeś jej ostro, marszcząc brwi.
-
Lubisz małe dziewczynki? – niewinnie zaczęła kołysać się na piętach. Uniosła
jedną dłoń i spokojnie zaczęła nawijać sobie pasemko rudych włosów na palec –
Mogę być małą dziewczynką, jeśli chcesz.
Prychnąłeś
i skrzyżowałeś ręce na piersiach.
-
Przestań.
Jej
wyraz twarzy zmienił się w sekundę. Spojrzała na ciebie równie intensywnie, a
usta zacisnęła na chwilę w wąską linię.
-
Nie jestem małą dziewczynką, gdybyś jeszcze tego nie zauważył. Wiek nie ma
tutaj nic do rzeczy. Psychika się liczy – dotknęła na sekundę swojej skroni –
To, co w głowie. A ja nie czuję się tam dziewczynką już od bardzo, bardzo
długiego czasu – mierzyliście się spojrzeniami, aż w końcu stchórzyłeś i odwróciłeś
wzrok. Westchnęła ciężko. – Możemy już nie wracać do tego tematu i po prostu…?
– przerwała nagle.
Uniosłeś
brew.
-
Po prostu co?
-
Nie wiem, Michał. A co byś chciał?
Mimowolnie
się uśmiechnąłeś. Nie mogłeś się już powstrzymać – nagle zagarnąłeś ją w objęcia,
uniosłeś nieco do góry, żeby było ci wygodniej i przytuliłeś jej drobne ciało
do siebie.
-
A to za co? – zapytała zaczepnie, ale posłusznie wtuliła się w twoją ciepłą
bluzę.
-
Wcześniej nie nazywałaś mnie Michałem – wymamrotałeś tuż koło jej ucha, zanurzając
twarz we włosach.
-
Przecież tak masz na imię – prychnęła krótko, ale po kilku sekundach stwierdziła
poważnie: - Wcześniej nie mogłam nazywać cię Michałem.
-
A teraz?
-
Teraz jesteś tutaj – uszczypnęła cię pouchwale w pośladek – Na bezpiecznym gruncie.
Nie jestem głupia, wiem, na co powinnam uważać. I na kogo.
Zastanowiłeś
się chwilę.
-
Więc dlaczego właśnie ja?
Nie
odpowiedziała. Pociągnęła cię za dłoń i wolno wkroczyła do jasnej, wąskiej, lecz
przestronnej kuchni, gdzie posadziła cię przy wysokim, barowym stole.
-
Będziesz dla mnie gotować? – zmarszczyłeś brwi.
Uśmiechnęła
się do ciebie, jakbyś był największym idiotą na ziemi. Oj.
-
Zrobię ci herbaty, głuptasie.
Dagmara
zastanawiała się jeszcze przez chwilę, a potem pospiesznie wybrała numer i nacisnęła
zieloną słuchawkę.
-
Mariusz? – odebrał po trzecim sygnale – cześć, wybacz, że ci przeszkadzam, ale
nie ma tam z tobą Michała?... Nie, nie wiem… Jakoś nie potrafię go namierzyć…
Tak - odetchnęła głęboko – ze trzy razy dzwoniłam na komórkę – Nie, nic się nie
stało, ale się martwię. Miał coś załatwić i zostać chwilę na masażu, a nie ma
go już od kilku godzin… Dziękuję ci i przepraszam. Jasne, Mario. Nie będę się
martwić, obiecuję.
Lidia,
bezwstydnie naga, wygodnie rozłożyła się na łóżku i pozwoliła ci całować każdy
kawałek swojego ciała. Ty, bezwstydnie nagi, chętnie przyczyniałeś się do jej cichych
jęków, a w momencie, gdy językiem obrysowałeś obwód jej sutka, zaśmiała się z tej
perwersyjnej łaskotki. Uniosłeś się na tyle, by móc patrzeć na wyraz jej twarzy
i powtórzyłeś pieszczotę. Chichot mimowolnie wyrwał się z jej nabrzmiałych od pocałunków
ust. Ugryzłeś ją i pisnęła.
-
Michał! – podskoczyła na łóżku, rozśmieszając cię.
Jednym
ruchem przekręciłeś ją na brzuch i położyłeś się obok, chowając głowę w zagłębieniu
jej szyi i zaciągając się zapachem jej skóry. Ona położyła jedną dłoń na twoich
plecach i beztrosko zaczęła je głaskać. W pewnym momencie zerknęła na stojący
na biurku zegarek i jęknęła. Odepchnęła cię od siebie i wstała tak szybko, że
zakręciło jej się w głowie.
-
Musisz się zbierać – zarządziła – Masz pół godziny.
W
plątaninie ubrań odnalazła swoją bieliznę i szybko wskoczyła w majtki, a
zapinając stanik, zerknęła na ciebie. Leżałeś nieruchomo, zamykając oczy i
udając, że wszystko to jest najzupełniej normalne i wcale nie będziesz się
musiał wymykać ukradkiem jak nastoletni chłopak, którym – nie ukrywajmy – od
pewnego czasu już nie byłeś.
-
Michał – nachyliła się nad tobą – Wstawaj – cmoknęła cię w policzek i włożyła koszulkę
przez głowę – Powinno cię już tutaj nie być. Od dawna. Naprawdę. Nie żartuję.
Wyszła
z pokoju i zniknęła gdzieś we wnętrzu mieszkania. Wróciła po chwili, niosąc w
dłoni twoją komórkę. Założyłeś już spodnie i właśnie przewracałeś koszulkę na
właściwą stronę.
-
Pięć nieodebranych połączeń i dwie wiadomości – poinformowała cię.
-
Kurwa – mruknąłeś filozoficznie, a ona uśmiechnęła się łobuzersko.
-
Cztery od żony – mówiła, gdy zakładałeś koszulkę i rzuciłeś się w poszukiwania
bluzy – Trzy od Mariusza. Oddzwonić?
-
Nie – mruknąłeś odruchowo, zaglądając pod łóżko.
-
Za późno.
Nim
zdążyłeś pozbierać się do pionu, Lidia naciskała już zieloną słuchawkę i przykładała
aparat do ucha.
-
Kurwa! – zakląłeś donośniej i rzuciłeś się w jej stronę. Wyrwałeś jej telefon w
idealnym momencie, Mariusz właśnie odebrał.
-
Halo?
-
Yyy… cześć, dzwoniłeś?
Złapałeś
ją za przedramię, gdy próbowała przedostać się do wnętrza pokoju. Zacisnąłeś
boleśnie palce na skórze i posłałeś jej stalowe spojrzenie, od którego
zadrżała.
-
Gdzie ty się podziewasz? – westchnął Wlazły, gdy Lidia spuszczała wzrok i przestawała
się uśmiechać, upokorzona – Daga się o ciebie zamartwia.
-
Przepraszam – mruknąłeś ostro, a po chwili zreflektowałeś się, poluzowałeś uchwyt
na skórze dziewczyny, a twój głos stał się już normalny: - Złapałem gumę, wracając
– kręciłeś na poczekaniu – Nie miałem zapasowej opony i dzwoniłem do…
-
Dlaczego nie do mnie? – zainteresował się - Przecież bym przyjechał?
Lidia
przysunęła się do ciebie i otarła piersiami o twoje ciało w jakimś pokrętnym, kocim
odruchu.
-
Serwis był bliżej – tłumaczyłeś się, patrząc na nią zaskoczony - Jakoś nie
pomyślałem, że to zajmie aż tyle czasu…
Dziewczyna
wspięła się na palce i złożyła słodki pocałunek na twoim obojczyku. Potem
przytuliła się do niego policzkiem i trwała tak chwilę.
-
Ale dlaczego nie odbierałeś i nie odpisałeś na wiadomości? – nie mógł zrozumieć
Wlazły.
-
Pomagałem serwisantom – skłamałeś krótko, nie chcąc tego dłużej ciągnąć. Puściłeś
Lidię i przyjąłeś jej pełen skruchy, mocny uścisk.
-
Ale dlaczego…?
-
Mariusz – jęknąłeś – Wybacz, stary, ale jestem wykończony. Zaraz zadzwonię do
Dagmary, że już jadę. Dzięki za twoją troskę.
-
Nie ma sprawy. Nic się nie stało. Dawaj tylko znać żonie, jak znikasz.
Popatrzyłeś
na Lidię, całującą twój podkoszulek.
-
Dobrze. Będę.
Rozłączyłeś
się.
Dziewczyna
odsunęła się od ciebie, spuszczając głowę i zasłaniając twarz ognistymi
włosami.
-
Nigdy więcej tak nie rób – westchnąłeś ciężko, a potem cmoknąłeś ją w czoło i
tyle cię widziała.
więcej opowiadań - swietlikowawioska.blogspot.com