środa, 19 marca 2014

7 (+18)

Royal Republic - Underwear

Komplikujesz mi życie, ale cieszę się, że jesteś.

- Jedziemy do ciebie?
Kazałeś jej schować się na tylnym siedzeniu, gdy wyjeżdżaliście z parkingu. Zabawne, Lidia czuła się, jakby była jakimś drogocennym nabytkiem, którego ludzkie oko nie mogło skazić spojrzeniem. Taki dreszczyk adrenaliny był jak najbardziej podniecający.
Prychnąłeś, zerkając na nią we wstecznym lusterku.
- Żartujesz? Cała moja rodzina siedzi teraz w domu. Ciekawe, co miałbym im powiedzieć, gdybym przypadkiem przywiózł tam ciebie i niechcący zaczął całować już pod drzwiami.
- Więc będziemy się całować…
Uśmiechnąłeś się łobuzersko.
- Kochanie – pokręciłeś głową – Będziemy robić znacznie więcej.
- Jedźmy do mnie – zaproponowała, wstając i przeczesując palcami włosy. Gdy tylko wsiadła, zdjęła czapkę i rzuciła ją gdzieś za siebie. Musisz pamiętać, żeby potem ją znaleźć. Ciężko byłoby wytłumaczyć Dagmarze, co robi wełniana, kobieca czapka na twoim tylnym  siedzeniu.
- Mówię poważnie – dodała, gdy wymieniliście spojrzenia w lusterku – Mój brat jest na urodzinach kolegi, moich rodziców nie ma… - mówiła i jednocześnie przedostawała się na przednie siedzenie – są w pracy, więc mamy jeszcze spokojnie kilka godzin tylko dla… - usiadła na fotelu z westchnieniem i posłała ci czarujący uśmiech - …siebie.
Odwzajemniłeś jej uśmiech i skręciłeś nagle.
- Dobrze. Co tylko zechcesz.
Lidia mieszkała w nowo wybudowanym bloku na trzecim piętrze w mieszkaniu numer jedenaście. Zupełnie nowe, świetnie urządzone gniazdko, gdzie wszystko miało swoje miejsce i gdzie czuło się to specyficzne rodzinne ciepło, kryjące się w głupich drobiazgach. Na przykład w zdjęciach albo bibelotach postawionych gdzieś, gdzie pozornie nie pasują, ale jednak z całym otoczeniem tworzą idealną harmonię.   
- Ładnie – pochwaliłeś, gdy wpuściła cię pierwszego do środka. Wsunęła się za tobą i przekręciła zamek w drzwiach.
- Mamy szczęście – stwierdziła, rozpinając guziki płaszcza – Nie spotkaliśmy żadnej ze wścibskich sąsiadek monitorujących osiedle.
- Nie spodobałby się im widok nastoletniej dziewczynki w moim towarzystwie? - rozpiąłeś kurtkę.
- Nastoletniej dziewczynki? – pochyliła się, zdejmując but.
- Masz siedemnaście lat – przypomniałeś jej, wysuwając stopy z adidasów.
- Boli cię to? – wyprostowała się i spojrzała na ciebie uważnie – Ostatnio też coś o tym wspomniałeś.
- I? – wzruszyłeś ramionami, zdejmując kurtkę i wieszając ją.
- Zadziwiające – pokręciła głową – Mimo wszystko tutaj przyjechałeś. To znaczy, że coś jest z tobą nie w porządku…
- Lidia… - przerwałeś jej ostro, marszcząc brwi.
- Lubisz małe dziewczynki? – niewinnie zaczęła kołysać się na piętach. Uniosła jedną dłoń i spokojnie zaczęła nawijać sobie pasemko rudych włosów na palec – Mogę być małą dziewczynką, jeśli chcesz.
Prychnąłeś i skrzyżowałeś ręce na piersiach.
- Przestań.
Jej wyraz twarzy zmienił się w sekundę. Spojrzała na ciebie równie intensywnie, a usta zacisnęła na chwilę w wąską linię.
- Nie jestem małą dziewczynką, gdybyś jeszcze tego nie zauważył. Wiek nie ma tutaj nic do rzeczy. Psychika się liczy – dotknęła na sekundę swojej skroni – To, co w głowie. A ja nie czuję się tam dziewczynką już od bardzo, bardzo długiego czasu – mierzyliście się spojrzeniami, aż w końcu stchórzyłeś i odwróciłeś wzrok. Westchnęła ciężko. – Możemy już nie wracać do tego tematu i po prostu…? – przerwała nagle.
Uniosłeś brew.
- Po prostu co?
- Nie wiem, Michał. A co byś chciał?
Mimowolnie się uśmiechnąłeś. Nie mogłeś się już powstrzymać – nagle zagarnąłeś ją w objęcia, uniosłeś nieco do góry, żeby było ci wygodniej i przytuliłeś jej drobne ciało do siebie.
- A to za co? – zapytała zaczepnie, ale posłusznie wtuliła się w twoją ciepłą bluzę.
- Wcześniej nie nazywałaś mnie Michałem – wymamrotałeś tuż koło jej ucha, zanurzając twarz we włosach.
- Przecież tak masz na imię – prychnęła krótko, ale po kilku sekundach stwierdziła poważnie: - Wcześniej nie mogłam nazywać cię Michałem.
- A teraz?
- Teraz jesteś tutaj – uszczypnęła cię pouchwale w pośladek – Na bezpiecznym gruncie. Nie jestem głupia, wiem, na co powinnam uważać. I na kogo.
Zastanowiłeś się chwilę.
- Więc dlaczego właśnie ja?
Nie odpowiedziała. Pociągnęła cię za dłoń i wolno wkroczyła do jasnej, wąskiej, lecz przestronnej kuchni, gdzie posadziła cię przy wysokim, barowym stole.
- Będziesz dla mnie gotować? – zmarszczyłeś brwi.
Uśmiechnęła się do ciebie, jakbyś był największym idiotą na ziemi. Oj.
- Zrobię ci herbaty, głuptasie.

Dagmara zastanawiała się jeszcze przez chwilę, a potem pospiesznie wybrała numer i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Mariusz? – odebrał po trzecim sygnale – cześć, wybacz, że ci przeszkadzam, ale nie ma tam z tobą Michała?... Nie, nie wiem… Jakoś nie potrafię go namierzyć… Tak - odetchnęła głęboko – ze trzy razy dzwoniłam na komórkę – Nie, nic się nie stało, ale się martwię. Miał coś załatwić i zostać chwilę na masażu, a nie ma go już od kilku godzin… Dziękuję ci i przepraszam. Jasne, Mario. Nie będę się martwić, obiecuję.

Lidia, bezwstydnie naga, wygodnie rozłożyła się na łóżku i pozwoliła ci całować każdy kawałek swojego ciała. Ty, bezwstydnie nagi, chętnie przyczyniałeś się do jej cichych jęków, a w momencie, gdy językiem obrysowałeś obwód jej sutka, zaśmiała się z tej perwersyjnej łaskotki. Uniosłeś się na tyle, by móc patrzeć na wyraz jej twarzy i powtórzyłeś pieszczotę. Chichot mimowolnie wyrwał się z jej nabrzmiałych od pocałunków ust. Ugryzłeś ją i pisnęła.
- Michał! – podskoczyła na łóżku, rozśmieszając cię.
Jednym ruchem przekręciłeś ją na brzuch i położyłeś się obok, chowając głowę w zagłębieniu jej szyi i zaciągając się zapachem jej skóry. Ona położyła jedną dłoń na twoich plecach i beztrosko zaczęła je głaskać. W pewnym momencie zerknęła na stojący na biurku zegarek i jęknęła. Odepchnęła cię od siebie i wstała tak szybko, że zakręciło jej się w głowie.
- Musisz się zbierać – zarządziła – Masz pół godziny.
W plątaninie ubrań odnalazła swoją bieliznę i szybko wskoczyła w majtki, a zapinając stanik, zerknęła na ciebie. Leżałeś nieruchomo, zamykając oczy i udając, że wszystko to jest najzupełniej normalne i wcale nie będziesz się musiał wymykać ukradkiem jak nastoletni chłopak, którym – nie ukrywajmy – od pewnego czasu już nie byłeś.
- Michał – nachyliła się nad tobą – Wstawaj – cmoknęła cię w policzek i włożyła koszulkę przez głowę – Powinno cię już tutaj nie być. Od dawna. Naprawdę. Nie żartuję.
Wyszła z pokoju i zniknęła gdzieś we wnętrzu mieszkania. Wróciła po chwili, niosąc w dłoni twoją komórkę. Założyłeś już spodnie i właśnie przewracałeś koszulkę na właściwą stronę.
- Pięć nieodebranych połączeń i dwie wiadomości – poinformowała cię.
- Kurwa – mruknąłeś filozoficznie, a ona uśmiechnęła się łobuzersko.
- Cztery od żony – mówiła, gdy zakładałeś koszulkę i rzuciłeś się w poszukiwania bluzy – Trzy od Mariusza. Oddzwonić?
- Nie – mruknąłeś odruchowo, zaglądając pod łóżko.
- Za późno.
Nim zdążyłeś pozbierać się do pionu, Lidia naciskała już zieloną słuchawkę i przykładała aparat do ucha.
- Kurwa! – zakląłeś donośniej i rzuciłeś się w jej stronę. Wyrwałeś jej telefon w idealnym momencie, Mariusz właśnie odebrał.
- Halo?
- Yyy… cześć, dzwoniłeś?
Złapałeś ją za przedramię, gdy próbowała przedostać się do wnętrza pokoju. Zacisnąłeś boleśnie palce na skórze i posłałeś jej stalowe spojrzenie, od którego zadrżała.
- Gdzie ty się podziewasz? – westchnął Wlazły, gdy Lidia spuszczała wzrok i przestawała się uśmiechać, upokorzona – Daga się o ciebie zamartwia.
- Przepraszam – mruknąłeś ostro, a po chwili zreflektowałeś się, poluzowałeś uchwyt na skórze dziewczyny, a twój głos stał się już normalny: - Złapałem gumę, wracając – kręciłeś na poczekaniu – Nie miałem zapasowej opony i dzwoniłem do…
- Dlaczego nie do mnie? – zainteresował się - Przecież bym przyjechał?
Lidia przysunęła się do ciebie i otarła piersiami o twoje ciało w jakimś pokrętnym, kocim odruchu.
- Serwis był bliżej – tłumaczyłeś się, patrząc na nią zaskoczony - Jakoś nie pomyślałem, że to zajmie aż tyle czasu…
Dziewczyna wspięła się na palce i złożyła słodki pocałunek na twoim obojczyku. Potem przytuliła się do niego policzkiem i trwała tak chwilę.
- Ale dlaczego nie odbierałeś i nie odpisałeś na wiadomości? – nie mógł zrozumieć Wlazły.
- Pomagałem serwisantom – skłamałeś krótko, nie chcąc tego dłużej ciągnąć. Puściłeś Lidię i przyjąłeś jej pełen skruchy, mocny uścisk.
- Ale dlaczego…?
- Mariusz – jęknąłeś – Wybacz, stary, ale jestem wykończony. Zaraz zadzwonię do Dagmary, że już jadę. Dzięki za twoją troskę.
- Nie ma sprawy. Nic się nie stało. Dawaj tylko znać żonie, jak znikasz.
Popatrzyłeś na Lidię, całującą twój podkoszulek.
- Dobrze. Będę.
Rozłączyłeś się.
Dziewczyna odsunęła się od ciebie, spuszczając głowę i zasłaniając twarz ognistymi włosami.
- Nigdy więcej tak nie rób – westchnąłeś ciężko, a potem cmoknąłeś ją w czoło i tyle cię widziała. 




więcej opowiadań - swietlikowawioska.blogspot.com

3 komentarze:

  1. Ojoj, teraz Dagmara będzie zadawać milion pytań na minutę.. ja to się modlę, żeby tylko Michał nie zaplątał się w tych kłamstwach..
    Czekam na następny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Guma.... no nawet dobra wymowka.
    Ciekawe czy czapka zostala w aucie ^^
    Dagmara na pewno przemagluje Michala. Ciekawe czy wybrnie.
    Czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem udało mu się wybrnąć. Ciekawe co Michał wymyśli następnym razem. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. ;* / Alicja

    OdpowiedzUsuń