Here is the truth about the truth: it hurts. So we lie.
- Tato, a co robisz, kiedy jesteś sam?
Myślę o bardzo specjalnej dla mnie kobiecie,
przez którą moje ciało reaguje na wszystko w inny sposób, jakby widziało świat
w krzywym zwierciadle; a ja sam reaguję na nią...
Michał, ty bezmyślny potworze!
Przełknąłeś ślinę, ścisnąłeś mocniej rączkę syna
i odwróciłeś się do niego z wymuszonym uśmiechem.
- Tęsknię za wami - powiedziałeś beztrosko,
jakby te słowa nie sprawiały ci bólu. Jakby były prawdziwe - czasem zamieniam
się też w latającego myszoskoczka.
- Jezu, tato - Oliwier przewrócił oczami - Ile
ja według ciebie mam lat?
Dlaczego ostatnio dla wszystkich kwestia wieku
była taka istotna?
- Co tam u mamy? - zmieniłeś temat.
Oli nie odpowiedział od razu. Musiał powalczyć
chwilę z ciekawością dziecka i dziką chęcią rzucenia się na parkową wiewiórkę,
ale potem oświadczył stanowczo:
- Mama też za tobą tęskni.
Och, no...
- Tak?
- Yhym - kiwnął głową, kopiąc w okazały kamyk na
ścieżce - Nie mówi mi o tym, bo nie chce o tobie rozmawiać...
- Och.
- ...ale ja to wiem. Słyszę, jak w nocy prosi,
żebyś przyszedł.
Cóż to, Michale? Czyżby poczucie winy obudziło
twoje martwe, podarte na kawałeczki... serce?
- Tato, ja wiem, że coś jest nie tak - Oli
zatrzymał się, spoglądając wysoko na twoją twarz, a tobie zmiękły kolana.
Kucnąłeś, próbując znaleźć się na jego wysokości.
- To wszystko jest... - zacząłeś, ale ten inteligentny
potwór ci przerwał:
- Nie mów mi o tym, tato - pokręcił głową -
Jestem jeszcze dzieckiem, nie chcę się mieszać w sprawy dorosłych póki zły duch
nastoletnich lat nie wciągnie mnie w swoje szpony.
- Co? – zmarszczyłeś zabawnie brwi, ale
kiwnięciem głowy przyznałeś mu rację.
- Mama za tobą tęskni, ja za tobą tęsknię i ty
tęsknisz za nami, więc dlaczego do nas nie wrócisz?
Oli, gdyby to było takie łatwe...
Ten związek nie był fer w stosunku do życia. Nie
chodzi już o ilość osób, która została przez was zraniona, ale o cierpienie ich
samych.
Lidia się zakochała. W kim? W tobie, Michale.
Jest dużą, odważną dziewczynką, dlatego zdecydowała się to wszystko zakończyć.
Ale ciebie to boli, uderza w twoją klatkę piersiową jak młot i nie pozwala ci zaczerpnąć
powietrza.
Nigdy nie sądziłeś, że odważysz się za nią
tęsknić, a jednak świadomość, że mógłbyś żyć bez niej sprawia ci ból. Przeraża.
Zatruwa.
Przez chwilę miałeś w swoich dłoniach płomień;
trzymałeś perłę, kruchą i bardzo cenną, a jednak mimo wszystko nie byłeś w
stanie nad nią zapanować. Lidia jest niszczycielskim typem kobiety, którą wspomina
się przez lata. Nie trzeba dążyć jej wielkim uczuciem, żeby nawiedzała cię w
sennych koszmarach i mąciła w głowie przy każdej okazji. Jest czymś więcej niż
narkotykiem, jest blizną, która na kawałeczku duszy pozostaje do końca. Co z
tego, że jest młodziutka, skoro posiada w sobie moc doświadczonej femme fatale?
Jest tworem doskonałym, wiesz o tym.
Nie możesz jeszcze wrócić doi Dagmary, nie
byłbyś w stanie. Zbyt często budzisz się w środku nocy zlany potem, zbyt często
budzisz się nakręcony i rozgrzany, rozpalony jak w gorączce przez wspomnienia
jej ciała, dotyku, smaku. Nie byłbyś w stanie usnąć z myślą, że twoja niewinna,
skrzywdzona żona ma zasypiać obok.
Czułeś się jak narkoman na odwyku. Musiałeś walczyć,
żeby wyzbyć się chęci zażycia trucizny, a stawką było twoje małżeństwo, twoja
rodzina.
Byłeś wojownikiem i swoim własnym przeciwnikiem.
Bo ta cholerna małolata namieszała ci w głowie. Skąd biorą się takie istoty?
Dlaczego to robią i czy zdają sobie z tego sprawę? Bardzo starałeś się
skumulować całą swoją niechęć, złość, nawet wewnętrzną siłę w nienawiść, w
jakieś do bólu przejmujące uczucie inne od miłości, które mogłoby dać ci
nadzieję, które pozwoliłoby ci odbić się od dna i którego mógłbyś się złapać,
powoli stąpając wąską, stromą ścieżką w szczęście – a miałeś cholernie daleko,
bo radość zaczynała się dopiero gdzieś w chmurach, podczas gdy ty, Michale,
wciąż tkwiłeś w swoim piekle.
Nie przewidziałeś tylko jednego, że twój
płomień, twoja mała perła okaże się zbyt słaba i to się znowu stanie. Jeszcze raz, jeszcze jeden. Ponownie. Oboje
wrócicie na start.
Cholera.
I jak?